Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.
—   38   —

— Czas wstawać! — wrzasnął pierwszy, czas wstawać ospali,
I pochwycił ich, wstrząsnął rekami ze stali,
Śmiejąc się tak jak piorun w obłokach się śmieje.
— Nadtoście długo spali — patrzajcie! już dnieje!
August zbudził się, porwał z pogromem na twarzy,
I spojrzał jak na zbrodniarzy
Pogardliwie i zimno. A oni patrzali.

Jak gdyby w piersi, serca książęcia szukali.
— Książę zawołał pierwszy — jeszcześ był dziecięciem,
Kiedy za ciebie przed Bożym ołtarzem
Przysięgli, że gdy Litwy zostaniesz książęciem
Będziesz nas kochał, rządził i bronił nas razem.

W imieniu téj przysięgi, pozwól się zapytać,
Jaka na zbrodniarza kara,
Który kobietę uwodzić się stara,
Śmie cześć jéj, pokój — śmie szczęście jéj chwytać?
Powiedz książę, Ty milczysz? patrz na miecz w mém ręku,
Nimbym zbrodniarza krajał pomaleńku
W drobne kawałki, by cierpień godziną
Każdą chwilę roskoszy wypłacił niecnota.
Ty siostro powiedz, co zrobić z dziewczyną,
Która cnotą i sławą bezwstydnie pomiota?
Milczysz? więc powiem — ją żywcem do grobu