Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

Z trupem kochanka zakopać bym kazał.
Bo kto raz imię, kto swą sławę zmazał
Wartże, by dłużéj wlokąc się po świecie
Swój i rodziny swojej, nosił srom na grzbiecie?
— Broń się książę! przerwał drugi,
Broń się, cierpiałem czas długi —
Widziałem cię w tém łożu — broń się bo zabiję!
Ty siostro patrzaj, jeśli on przeżyje,
Jeśli Bóg występnemu poszczęści w téj chwili,
Módl się, dziękuj, że on nas, nie my go zabili,
Dziękuj niebu za śmierć braci!
Wszakżeś miłość przeniosła nad cnotę i sławę,
Rzuciłaś w serce swoje cierpienia obawę.
Miłość ci pewnie, miłość to wszystko opłaci!
Broń się! — I August z łoża z mieczem w ręku skoczył,
Milczał, lecz wzrok okropny, po dwóch braciach toczył,
Tym wzrokiem im urągał, przeszywał ich, mierzył,
Chciał ich pobić oczyma, nim mieczem uderzył.
— Precz broń! krzyknął nareście, precz z bronią zuchwali
Czy pamiętacie żeście wierność przysięgali?
Taż to wierność poddanych, taż to we mnie wiara?
Za serce, które dała mi Barbara
Śmierci méj chcecie? — Śmierci! — powtórzyli oba.
— Dnieje, a nim się nowa hańby zacznie doba