Wy, przykuci do ziemi
Powoli się czołgacie,
Łzami niedołężnemi,
Suchą drogę maczacie;
Ja lecę całe życie, przez ziemie i światy,
Myśli swoje posyłam, wysoko, wysoko!
Ludzi, czas, wszystko stroję w złote szaty,
Gdzie wasze czarno, biało widzi moje oko.
U mnie niema zawady, bo niedbam o życie,
Co zechcę stać się musi, gniotę, depcę, biję.
Złoto, waszego Boga, rozrzucam obficie
I nie żal, nie żal powiedzieć że żyję!
Tu wina! kielich czeka,
Prędzéj, prędzéj, — czas mija!
A kto wina nie pija
Precz niech od nas ucieka!
Czas! tę straszną zagadkę utopimy w winie,
Jeśli ma mijać prędko, niech wesoło minie!
Zginęły grody, kraje, ludy, pokolenia,
Co chwila postać świata zwodnicza się zmienia!
Ile razy ten zegar szepcze rącze chwile
Bliżsi wszyscy jesteśmy do śmierci o tyle.
I kiedyś, gwiazdy co tam kręcą się wysoko
Zetrą nasz świat na miazgę, słońce go przepali,
Ciemności, smutne jego ostatki obloką,
Czas spojrzy tylko, spojrzy raz i pójdzie daléj!
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —