Precz zbójco — na ręku zbrodniarza,
Na ręku, która Franczeska zabiła
Zapomnieć każesz — o! u stóp ołtarza
Przysięgnę tobie, że kochać nie mogę!
Powiedz że żyje — że to była próba —
Zlituj się odpędź rospacze i trwogę,
On żyje?? —
Niech tak będzie, gdy ci się podoba!
O! żyje pewno, jak ci ludzie żyją,
Co od stu lat umarli, na dnie morza gniją.
Lecz dość tego Pacjenco, łez nie léj daremno,
On umarł, jam pozostał, zastąpić go muszę,
Przysięgam ci na moję potępioną duszę,
Że albo żyć nie będziesz, lub żyć musisz ze mną.
O! jam darmo z sztyletem nie mierzył do łona,
Darmom krwią się nie zbryzgał, ty musisz być moją,
Nowa roskosz twój smutek i pamięć pokona,
Uściski łzy osuszą i troski ukoją.
Ty.
I niebo mi dzisiaj szczęścia dało zorze,
By sto razy okropniéj, okropniéj udręczyć. —
Ty, za moje życzenia skarałeś mnie Boże!