Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.
(Pacjenca bieży do okna)

Stój! stój! nieszczęśliwa!
Stój wiesz że kanał pod oknem przepływa —
Stój! odchodzę Pacjenco —

(Pacjenca wyskakuje oknem)

— Stój — jutro! — jej nie ma.
Tylko sukienka miga ponad czarne fale
Lecz czas jeszcze —

(skacze z okna)

Sam zginę, lub ciebie ocalę!



XI.
RANEK.

Dwa razy pod oknami ciche wód zwierciadła,
Na przyjęcie dwóch ludzi rozdarły swe łona.
Z okien pałacu kobiéta upadła
Kanał ją chwycił w srebrzyste ramiona.
Potém ktoś drugi znowu; a wiatr pomału,
Zagładził marszczki cichych wód kanału,
Rosproszył jęki boleśne i słowa,
I przed dnia blaskiem uciekła noc płowa.

A on w niebieskie przyodziany szaty,
Z czołem przybraném w słońca diadem bogaty