Trzy bramy daje do wyjścia ze świata,
Lecz z tych trzech jedna nie minie.
A Kiejstut stanął wstrząsnąwszy łańcuchy,
I po więzieniu rozszedł się dźwięk głuchy,
Jak kiedy piorun uderzy w oddali,
I huk w powietrznéj rozbije się fali.
Ręką ciężkiemi okutą kajdany,
Porwał pachołka, przycisnął do ściany,
A z gniewnego, rzucając we dwoje,
— Oto rzekł, płaca za poselstwo twoje!
Potém go depcąc okutemi nogi,
Krzyknął: powiedźcie psy panu swojemu,
Że mego karku nie tknęły się wrogi,
I wam się nietknąć i nietknąć się jemu!
Jeśli po życie przysłał was zbrodniarze!
Kiejstut za błąd swój, sam siebie ukarze!
To rzekł i znowu wstrząsając kajdany,
Ciężkie żelaza na szyję zarzucił —
I targnął niemi — i krwią swą oblany,
Bez jęku nawet martwy się wywrócił —
A słudzy stali wzrok mając wlepiony,
Patrzą nań, pragną i zbliżyć się boją. —