Czyż kiedy piorun z nieba bez chmury uderzył?
Czy przyszła burza sama nie idąc z chmurami?
Czyliż z czarą na stole, gdy świat się uśmiecha,
Kiedy wszyscy weseli dają sobie dłonie,
Kiedy gniew, smutek, zazdrość na dnie czary tonie,
Każdy myśli o wojnie prędko nie odpycha?...
Lecz biada wam co w ciszy łagodnéj dokoła,
Przyszłéj burzy początku nigdy nie widzicie,
Bo gdy grom, głosem nieba straszliwym zawoła,
Czy czas będzie przed burzą, unieść drogie życie?
Krzyżak czuwa i czeka zręcznéj tylko chwili,
Wyszpieguje sny wasze i podejdzie zdradnie,
Skryje miecz żebyście się śmierci nie bronili,
I na śpiących, bezbronnych krwi chciwy napadnie.
Wówczas... Tam ponad drogą tuman kurzu leci,
Spójrzcie! — Litwin nie patrzy, Litwin się weseli.
Spójrzał jeden ukradkiem, drugi, potém trzeci,
Potém jedni po drugich z pogardą pojrzeli
I śmieli się — Wiatr pewnie pędzi kurz zdaleka,
Bo nie słychać tententu, nie widać człowieka.
I znowu rogi chodzą znów wszyscy spokojnie,
Zapomnieli krzyżaków, nie myślą o wojnie.
Litewki im śpiewają, a starce nad stołem.
Gwarzą z siwémi na dłoni pochylném czołem.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.