I westchnienie najdłuższe, westchnienie boleści —
Które z piersi nieschodzi przez ciąg życia cały. —
Witam cię, otoczoną wnucząt twoich gronem,
Wzdychającą za niebem i z czołem schyloném,
Dawno już w grobie duszą i myślami —
Witam cię, i umarłą pożegnam ze łzami,
Bo twoje serce zawsze, tak jak młode było,
U kolebki kochało, kocha nad mogiłą.
Witam cię skromna kochanko Wertera,
Twoje serce poety, z wieśniaka prostotą —
I duszę co się dźwiękom piosenki otwiera
Jak kwiatek patrząc na twarz słońca złotą.
Witam cię cicha, namiętna, pobożna,
I twoja miłość co serce roskruszy,
A któréj z oczu wyczytać nie można.
Tak głęboko leży w duszy.
Witam cię — myślą w niebie — a ciałem u stoła,
Na którym dzieciom rozdajesz śniadanie —
Przebranego w kobiece sukienki anioła.
Skazanego za karę na ziemskie wygnanie.
Inszemu dałaś pierścień twój i wiarę,
Innemu serce, rozdarta na dwoje,
Z serca przysięgom zrobiłaś ofiarę —
I milcząc w grób poniesiesz cichą miłość twoję.