Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

A burza leci, leci, prędko, prędko, szumnie —
I grozi rycząc, straszna, szybko się posuwa,
Chmury się cisną, ciągną napędzają tłumnie —
Noc, a nikt nie śpi jeszcze, wszystko w trwodze czuwa.
— Matko! czy słyszysz! wicher świszcze przez szczeliny,
Czy widzisz! w Imię Ojca! jak błyska na dworze!
To noc Eliasza! — woła cichy głos dziewczyny,
A matka rozbudzona usiada na łoże. —

— O! nie lękaj się Anno — nie lękaj się dziecię!
Ten Bóg co nam chleb dawał, rzuca piorun z nieba,
Cóż nam z życia smutnego, na wesołym świecie?
Nie lękajmy się śmierci — wszak nie mamy chleba!
Córko! módlmy się tylko i witajmy chmury,
Bo z niemi szczęście nasze, śmierć może przyleci,
I wolna dusza uleci do góry
Uleci!
Czegożbyś żałowała i kogo na ziemi! —
— Ciebie matko! — o dziecię — my Bożym rozkazem,
Jedno nieszczęście łzami zlewając jednemi.
Razem biedni, do nieba pójdziem córko razem —
Czy tybyś mnie przeżyła, albo ja śmierć twoją?