Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.

Przyjdź jutro nocną porą,
Będziem razem płakali,
Dziś — już uczta gotowa,
I nie nudź mnie żalami,
Jak jutro będę wdowa,
Zapłaczę z wami!
Puść go! niech pocałunek oddam mu ostatni —
Mam go w ustach i usta i serce mi pali,
Pocałunek kochanki, ojca, matki, bratni.
Po nim pójdę — polecę, ucieknę najdaléj!!


Szubienica.

Nie mogę — matko, on nie twoje dziecię,
Ten kogo moje objęły ramiona,
Nie jest niczyim na świecie,
Ja jedna jego żona,
A matką jego mogiła,
A braćmi jego kruki,
A ojcem grabarz smętarny,
Robactwo syny i wnuki
A domem jego — grób czarny —
Idź matko — już on nie twój, już blisko wesele,
Już kat nas wczoraj związał sznurami,
Świadkiem było ludu wiele,
Ty sama stałaś ze łzami,