Ta strona została uwierzytelniona.
I.
PAN I CZŁOWIEK.
Jechał pan przez ulicę na tęgim rumaku,
A było błoto. —
Ja sobie szedłem w szarym kubraku,
Bokiem, piechotą.
Aż słyszę, pędzi — Aj! z drogi, z drogi,
Gotów stratować,
A więc ja w nogi,
Biegłem się schować.
Lecz pan znajomy! Co to za łaska,
Od wszystkich stroni,
A z bicza trzaska,
Woła mnie, goni
Stanąłem —
Jedzie — ja nisko,
Kapelusz zdjąłem,
On tuż, tuż, blisko,
Końskiemi nogi,
Pędzi z łoskotem.
Stanął, przywitał — „Jak się masz drogi? — “
I całkiem zbryzgał mnie błotem. —
I wdaj że się tu, wdaj się z panami!!
Nie roztratuje który? to pewnie poplami. —