Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

na tę szablę moją —
Przysięgam że to zrobię — Czy się mnie nie boją?
Czy im życie nie miłe? — Wnet gdy klasnę w ręce,
Pierwszemu co tu wpadnie, hardy kark ukręcę.


Mołnia

A mnież to co pomoże.? Czy z nim wszyscy zginą?
Na co mam cudzéy śmierci lub łez być przyczyną —
Szyderstwa nie ustaną, a mnie do mogiły
Będzie krew zabitego i jęki goniły,
Mołnia nie chce łez cudzych.


Dymitr.

Czegoż chciałeś przecie?
Zakazu? — ja zakażę —


Mołnia.

Komu zakażecie?
Zakażecie ich ustom? — a ich oczu mowa,
Będzie milcząc też same powtarzać mi słowa!
Zakażecie ich oczom — kto zakaże duszy?
Spuszczą wzrok, ale w sercu przeczytam to snadnie,
I chociaż na mnie oczu żaden nie poruszy,
Choć z ust ich, słówko żadne nie upadnie —
Ja będę wiedzieć co myślili w duszy!
I cóż z ich szyderstw? Czas z niemi ucieka —
Przejdą i miną, choć dusza zaboli,