Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

Chybaby swojéj nie żałował głowy? —
A teraz — poleć i zobacz tam z wieży,
Kniazia Wasila czy widać na drodze?
Miał dziś być tutaj — już i wieczór bieży,
Ja próżno czekam, próżno się uwodzę —
Może nie przybydź! — Nie zwodziłby stary —
Lecz co go trzyma? — Héj! niech tutaj w sali,
Zastawią na stół, misy i puhary,
Będziem ich jeszcze przez chwilę czekali,
Potem i sami zasiądziem za stoły,
W winie utopić zawodne nadzieje.
Przeleci wieczór krótki i wesoły,
I noc przeleci, legniem jak zadnieje!
Héj sam Król Zygmunt nie wzgardzi biesiadą,
Czaszy nie popchnie, gdy w niéj dobre wino!
Nakrywać stoły! — a jak nie przyjadą
Sami wypić potrafim — dziewczyno! —

(Mołnia wychodzi)



SCENA II.
Dymitr sam — chodzi żywo.

Nie! on nie zawiódł — on mi sprzyja szczerze,
Przyrzekł i będzie — słowom jego wierzę.
Bo, chociaż stary często lisem bywa,
Choć wielu zawiódł — nie dobre ma imię!