Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

Goni nas lecąc pośpiesznemi kroki. —
Nie — jeszcze wcześnie —

(wygląda oknem)

zaledwie się pono
Niebo wieczorną ubrało zasłoną,
I na zachodzie znać łunę czerwoną —
Czas jeszcze (patrzy znowu),
ale, tak jak zajrzeć okiem,
Nic na gościńcu nie widać szerokim —

(chodzi)

Miałżeby zdradzić, i nasze namowy,
Księżnie wygadać zjadliwemi słowy?
Nie! zna mnie Wasil! Ja zdradą za zdradę,
W pień wyrznę włości i zamek najadę —
Niech się poważy! na turkach ostrzony,
Miecz mój się pomści przyszłéj mojéj żony —
Lecz to strach próżny — kto tam?



SCENA III.
Turek młody wchodzi z listem w ręku.

To ja panie —
Od Księżnéj jakieś przynoszę posłanie,
Z nim dworski przybył, na odpowiedź czeka —