Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.

Ze szkodą swojéj córki — Nie ma serca matki —
Nie patrzy na jéj szczęście, swém tylko zajęta,
Nie o mężu dla córki, o sobie pamięta.
Ale jakem dał słowo, nie przełamię słowa,
Mam prawo oddać Halszkę i oddam ją tobie.


Dymitr żywo.

Jutro?


Wasil zawsze powoli.

Jutro jéj Księżna przed nami nie schowa,
Znajdziemy ją w Ostrogu, a com przyrzekł zrobię.
Lecz Kniaziu z twojéj strony —


Dymitr.

Słowa nie odmienię,
Oddam ci go przyrzekłem, skoro się ożenię —
Więcéj! wiecéj dam Kniaziu! możesz co chcesz żądać,
Nie będę na ofiary jak sknera poglądać.
Będę umiał czuć wdzięczność, ale — jedno słowo,
Jeśli Halszka nie zechce.


Wasil.

Zacząłeś na nowo!
Tylem razy powtarzał, że to nic nie znaczy.
Po ślubie się złagodzi — Jakże chcesz inaczéj?
Czy myślisz jeśli kilka łez dziewczę wyleje,
Odstąpić swych zamiarów, porzucić nadzieje?