Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.

Księżna i chłopka równie płacze u wesela,
Ale dni na pociechę nie potrzeba wiela!
Gdyby też na łzy zważać! Zamykana skrycie,
Przywykła pędzić z matką nudne, mnisze życie.
Może szczęścia ogromem przerażona trocha,
Odepchnąć nawet męża, choć późniéj pokocha,
Ale — (śmieje się).


Dymitr przerywa szybko.

Cóż zrobim, gdy znów matka nie pozwoli?


Wasil zwolna.

Co zrobim? nie będziemy pytać się jéj woli —
Ja sam panem tam będę — kto mi się postawi? —
Księdzu każę — na miejscu ksiądz pobłogosławi
Potém żonę swą ręką oddam ci na łoże,
Potém — o przyrzeczenie dopomnę się może.


Dymitr.

O to nie troszcz się Kniaziu, znasz że swego słowa,
Dymitr pewno nie zgwałci i święcie dochowa,
Lecz mam jeszcze na sercu — przeszkód, przeszkód wiele!
Jeśli Księżna nas obu oskarży Królowi?
Jeśli przy swoich prawach zechce stanąć śmiele.
Nie wiem co Król opiekun nam obu odpowié?
Chociaż ja mam zasługi — i z bliznami memi,