Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

Sam kniaź na koniu, czwałem na przedzie,
A za nim druchy ją wiodą.
Szła noc powoli — szumiały gaje,
Wiatr nosił po błoniach piasek.
Kto to tam leci, przemija lasek,
Przybywa do wrót i staje?
Patrzaj, na oczy światłość mu padła,
Miecz nosi męzki u boku,
Lecz twarz nie męzka, lecz twarz wybladła,
I łzy nie męzkie ma w oku?
Szła noc powoli, biesiada brzmiała,
Kniaź siedział z Księżną wysoko,
A ona biedna ciągle milczała,
We łzach świéciło jéj oko.
Szła noc powoli — brzmiała biesiada.
Skrzypły wrzeciądze podwoi
I weszła postać smutna i blada,
Weszła, stanęła i stoi. —
Północ wybiła — gotowe łoże.
Kniaź młody i Księżna młoda,
Krew w nim zawrzała, czekać nie może,
Wstaje i rękę jéj poda.
Poszli oboje, już blisko rana
Goście nad stołem drzémali,
Snem się skończyła, uczta pijana,
Smutny przychodzień znikł z sali.