Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

Baje mi cóś o Kniaziu, tak nie zrozumiale,
Że słuchając go, wierzyć nie można mu wcale —
A teraz panie Hendza — i ty — idźcie sobie —

(wychodzą drzwiami w głąb).



SCENA IV.
Beata sama, chodzi żywo.

Jeden po drugim idą — co z tą córką zrobię? —
Oddać ją z nich jednemu? — nie — oddać nie mogę —
Oddać — i przebiedz sama krótką życia drogę —
Oddać ją i z ostatniéj wyzuć się pociechy? —
Wyzuć się z własnéj córki dla cudzego człeka?
Oddać ją i jéj serce — radość, łzy, uśmiechy —
Oddać ją — a mnie samą co na starość czeka?
W starym zamku za światem, smutne życie wdowie
Wśród sług, co mnie nie cierpią i pokątnie szydzą —
Którzy w każdym rozkazie, w każdem mojém słowie
Do plotek, nienawiści, nowy powód widzą?
Ja to, co z dworu Króla, z jego córką wzięta,
Skarbami — i pięknością — zwabiałam Książęta? —
Jaż to — o płacz Beato — wszystko się skończyło —
Piękność — młodość i skarby zniknęły na wieki!
Teraz jedna — nie! córki nie weźmie mi siłą —
Bez zezwolenia matki, z pod Króla opieki —
Nie — niechaj tu przybywa — bramy mu otworzę