Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.
Halszka.

Lecz ja jemu nie sprzyjam —


Beata szydersko.

Mnie sprzyjasz zapewnie?
I z mojéj to przyczyny płakałaś tak rzewnie?
Pocóżeś tutaj przyszła?


Halszka.

Księżnę matkę widzieć —


Beata.

Mnie? mnie? ażeby potém przed sługami szydzić?
Słuchaj! ty myślisz może, że ciągłą pokorą,
Potrafisz wmowić miłość, uległość zmyśloną?
Nie! — znam was — wybyście mnie chcieli widzieć skoro,
Umarłą, lub nad grobem otwartym schyloną!
Tybyś chciała już zacząć latać po tym świecie —
Chciałabyś być już wolną, kosztem życia matki —,
Lecz nie! — nie! — ja żyć będę — a wy — wy pomrzecie —
Ty zgnijesz z téj zamkowéj nie wyszedłszy klatki —
Źle ci tu? — samaś winna, z kim ci dobrze będzie??
O! wiem — lepiejby było na królewskim dworze,
Jeździć, głupią pięknością wychwalać się wszędzie,