Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.
Halszka.

Chcesz matko, bym wymówek wysłuchawszy tyle,
Mogła otrzeć z łez oczy i serce na chwilę?
Cóżem ci zawiniła, uczynkiem lub słowy?


Beata.

Z serca się człowiek sądzi, nie czynów i mowy —


Halszka.

A któż widział to serce? Niech Bóg co nas sądzi,
Skarze mnie, jeślim przeciw méj matce zgrzeszyła.


Beata.

O! niech skarze! niech skarze — kto kłamie i błądzi,
Wart kary, wart męczarni — a ty grzeszysz siła.
Pokaż mi swoje serce — ja słowom nie wierzę —
Widzę łzy, widzę żale, lecz czy płaczesz szczerze?
Płaczesz gdy mówię prawdę, w myśli nieżyczliwa,
Może głos twego serca, śmierci na mnie wzywa —
Lecz Bóg życzeń nie słucha — Bóg twoje życzenia,
Z głowy matki, na głowę dziecięcia przemienia.
Czeka cię piekło — nieszczęsna! — męczarnie —
Przeżyję cię i przeklnę i ty zginiesz marnie — !


Halszka.

Niech zginę — na co życie? Ileż razy Boże,
Wzywałem śmierci — szukałam do koła!
O! czemuż nieszczęśliwy napróżno jéj woła,