Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/077

Ta strona została uwierzytelniona.

I żyć nie mogąc — i umrzéć nie może!
Ustom nie wierzysz, powiedz! błagam ciebie!
Zaklinam cię na ojca, co tam z Bogiem w niebie
Siedząc widzi nas z góry i sądzi oboje,
Powiedz, czém przewiniły łzy i słowa moje?
Powiedz; czém do złych myśli powód jaki dała?


Beata szydersko.

O! prawda! tyś tak szczerze zawsze mnie kochała,
Tobie nie był świat miły — ty nie chciałaś świata —
Z dobréj woli tu zemną pędzisz młode lata —
I nie płaczesz codziennie?


Halszka.

Płaczę — ale czego?
Matko wszystkobym dała dla szczęścia twojego,
Lecz widząc że dzień każdy z nowym smutkiem wschodzi,
Czyż mi nad tobą nawet, płakać się nie godzi?


Beata.

Płakać! nademną płakać! gdzieżeś to widziała —
Nieszczęścia w nieprzyjaznych głowach urojone?
Myślisz że skarbów chciwa nigdym dość nie miała,
Że łakoma, światabym chwyciła koronę —
Tak! tak! temi to matkę śmiesz czernić myślami —
Cóż? nie wiem? tyś fałsz znowu zadać mi gotowa —