Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

Kryjesz się — lecz powtarzam mnie nie omami,
Przedemną fałsz do głębi duszy się nie schowa.
Dość mi już tego życia i tej długiéj męki,
Pojadę stąd, i siądę przy królowéj dworze.
Nikt twych bogactw nie weźmie ani twojéj ręki,
Powiem wszystko Królowi i zamknę w klasztorze.


Halszka.

Jeżeli ci twarz moja, matko, tak niemiła,
Zrób co chcesz byleś sama się uszczęśliwiła
Wszakże ja nic nie pragnę, tutaj, czy w klasztorze;
Równo życie upłynąć i skończyć się może.


Beata.

Ja wiem — tybyś wolała iść na koniec świata,
Byle tylko odemnie! — Klasztorna komnata,
Klasztorne życie, suknia nie ulęknie ciebie,
Razembyś ze mną, może nie chciała być w niebie!
Patrz! jaką łagodnością cichą złość pokrywa,
Precz! precz — odejdź odemnie gadzino zjadliwa!
Idź — nie chcesz? Ja uciekam. Sama na tym świecie.
Jedno mi dał i jakież dał mi Pan Bóg dziecię!

(wychodzi drzwiami na prawo, ze złością)



SCENA VII.
Halszka sama — chodzi.

Znieść długo tyle cierpieli, czyż w mocy człowieka!
Od poranka do nocy wlec długie godziny —