Przy obudzeniu widzieć, jaki dzień mnie czeka —
Cierpieć i cierpień swoich nie wiedzieć przyczyny
Cierpieć i końca nigdy nie widzieć cierpienia —
Wszystko mija, a los mój nigdy się nie zmienia,
I ty jedna nadziejo, litościwy Boże,
I tyż i litość twoja nic mi nie pomoże?
O! nie chcę! nie chcę wiele — weź młodość, dostatki,
I jeśli żyć mi każesz, daj mi serce matki!
Pokój i miłość Boże powróć między nami —
Niczémże nie uproszę? cierpliwością, łzami?
Zamknięta od dzieciństwa wśród ciągłéj niewoli,
Oknem nawet na świat twój nie mogę poglądać,
Wśród dostatków wszystkiege, ciężko serce boli —
A skarżyć się nie wolno i niczego żądać.
Ileż razy porankiem, gdy śpi zamek cały,
Patrząc oknem na wiejskich dziewcząt ciche życie,
Oczyma które we łzach napróżnych pływały —
Ród mój, moje bogactwa przeklinałam skrycie — !
I szczęście moje!
Widząc ruch niezwykły wszędzie —
Przyszedłem spytać Księżnéj skąd i kto zagraża?