Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.
Wasil.

Czy dziś przecie ocucą tę chorą?
Jeśli sobie umarła — porzucić do licha —
Jeśli żyje, niech prędzéj ożyje —

(patrzy)

oddycha!
Oczy otwiera!

(Księżna otwiera oczy i mdleje znowu z krzykiem)

— to Boże skaranie,
Co się ocknie, to znowu pada na posłanie.


Dymitr do kobiet.

Wody bo nie żałujcie, wnet ją ocucicie,
Głową w studnię zanurzyć — ręczę — wróci życie —
Albo pójdzie na zawsze —


Wasil idąc do okna.

Nasi nic nie szczędzą
Słychać krzyk i strzelanie, rozbijają, pędzą —

(patrzy oknem)

To dobrze! — kiedy robić — robić jak należy.
W twoich Kniaziu Dymitrze, znać tęgich rycerzy,
Rzną bezbronnych. —


Dymitr obojętnie.

A czemuż tamci się nie bronią.