Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy jéj męża nie dacie, a daléj i daléj —
Zwodząc ją nadziejami, żyjąc sama sobie,
Chcecie żeby na waszym dostała go grobie —
Oto — przed wami Dymitr mąż jéj przyszły stoi —
Sam go z wielu wybrałem, godzien córki twojéj —
Wszystko ma — ród i sławę i mienie i lata,
U Króla zachowanie, szacunek u świata,
Halszka nie mogła nigdy lepszego doczekać —
Godzien jéj, dałem słowo, nie będziemy zwlekać.
I jeśli serce twoje schyla się bratowo,
Oto czeka — pokorny — na twe także słowo.


Beata porywając się.

Znać was nie chcę! —


Wasil.

Znać nie chcesz? — toż słowo ostatnie?
Odpychasz radę, pomoc, dobre serce bratnie.
Chcesz dłużéj jeszcze, córkę tą niewolą dręczyć,
Truć jéj życie, zamykać, od świata od ludzi —
I nad jéj bogactwami, smoczém okiem ślęczyć?
Nigdyż cię takie życie, ta złość nie utrudzi?
Widzisz — Bóg sam nad córką zlitował się twoją,
Dał koniec łzom jéj przecie, dał chwile łaskawsze.
Próżno dłuższe wykręty w głowie ci się roją —
Chcesz, nie chcesz — ale musisz oddać ją na zawsze.

(daje znak ręką Dymitrowi).