Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.
Beata.

Także to proszą, tak to jadą przyjaciele?
Mieczem, mordem, pożogą, prosząc zezwolenia?

omdlewa
Wasil.

Omdlała! czas już przecie skończyć ceregiele,
Lepiéj żeby nie wyszła z nowego omdlenia?
Ciągnie się długo Kniaziu; nie czekając daléj
Każem księdzu ślub dawać, wszak wszystko gotowo,
Pewniebyśmy do jutra napróżno czekali,
Gdybyśmy Księżnéj siostry chcieli zyskać słowo.


Dymitr.

Czekaj znów się ocuca, raz jeszcze spytamy,
Potém —


Wasil.

Potém do rzeczy — my czasu nie mamy,
Trzeba żeby dziś jeszcze w twoim zamku była.


Dymitr ciągnąc go.

Chodź Kniaziu — chodź — sprobujem — oczy otworzyła

(idą ku niéj)
Wasil do Beaty.

Raz jeszcze pytam, jestli wasza wola,
By Kniaź Dymitr poślubił Halszkę córkę waszą?