Najbliższy krewny, mamże cierpieć długo,
Byś w około stawiając i kraty i straże,
Pastwiła się nad córką, jak najlichszą sługą,
Byś swoich patrząc zysków, wiek twéj córki młody,
Rzuciła dla łez pastwą, kamieniem do wody.
Myślisz że gdy mi w oczach życie twoje stawa,
Dać szczęście twojéj córce będę szukał prawa?
Nie! Illia brat mój gdyby był na świecie,
Jabym się w to nie mięszał, lecz gdy z zgrozą widzę,
Krew moję na łup cudzéj oddaną kobiécie —
Nie szukam prawa, ze wszystkich praw szydzę —
Ażeby uszczęśliwić prawa nie potrzeba —
Nie spytasz jakiém prawem puszczą cię do nieba,
Chociaż cię tam nie puszczą, boś się tu nażyła!
Nażyła! — ty zazdrościsz! — o! roskoszy siła,
Widzieć musiałeś w nędzném mojém życiu wdowiém?
Czemuż ci Illia naszéj nie zwierzył opieki,
Wszak z krewnych tyś jedyny, tyś nam nie daleki?
Lecz, znać nie wart jéj byłeś —
Na to nie odpowiem —
Spytaj twojego serca, da odpowiedź szczerą —
Tyś mnie na łożu śmierci poróżniła z bratem,