Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

Płacz, wrzeszcz, umrzyj ze złości, nic to nie pomoże
Mam prawo —


Beata.

Mocniejszego —


Wasil.

I to dobre wszędzie,
Gdzie rozumu nie widać — Ja więcéj nie grożę —
Nie pytam i nie proszę, lecz z swoją opieką
Nie wyrywaj się więcéj, bo zamknę daleko.
W własnym zamku, w tym skarbcu dam ciasne mieszkanie,
Tam niechaj złoto twoje za pokarm ci stanie,
Niech ten przyjaciel, co go nad wszystko cenicie,
Odda wam poświęcone jemu wasze życie.

(Zbliża się do Halszki, którą Beata trzyma za rękę)

Teraz Kniaziu Dymitrze — oto wasza żona.


Beata zasłaniając ją sobą.

Nim jéj dotkniesz niech lepiéj w oczach moich skona,
Niżby twoją być miała. —


Dymitr dumnie.

W ustach wasza siła —
Już czas Kniaziu Wasilu. —