Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.
Wasil mimo oporu porywa Halszkę za jedną rękę —
za drugą trzyma ją i ciągnie matka.

Za mną panie młody!

(do Beaty)

No! puszczaj ją!


Beata.

Tę rękę odetniesz mi wprzódy.
Będę bronić do śmierci i póki ja żyję —


Halszka pada na kolana przed Wasilem

Stryju! czyliż cię prośby nie dotkną niczyje?
Na Boga! chceszże krwawe łzy z oczu wyciskać!
Chcesz nas w rospacz wprowadzić?? — Zrzecz się téj opieki!
Powiedz jak wiele złota miałeś na tém zyskać —
Wykupim się i wdzięczne będziem na wieki —
Zostaw mię — niech Król, matka, tą ręką rozrządza
Ja pójdę do klasztoru! — zaklinam Wasilu!

(do Dymitra)

Kniaziu Dymitrze; jaka zbłąkała cię żądza —
Jaka pociecha z żony wziętéj po łzach tylu?
Co ci w dom wniesie? nienawiść i jęki —
Gwałtem mojego serca nie weźmiesz i ręki —
Ja będę bronić i matki i siebie —
Śmierć twojąbym wolała, nad samego ciebie!