Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.
nie słychać, bo Halszka którą Dymitr silnie trzyma za rękę, woła w czasie ślubu).


Halszka.

Ześlij mi obronę!
Boże! siéroty ulituj się biednéj!
Matko! — ach! matkę zamknęli daleko —
Mnie trzeba było zostać saméj jednej,
Zostać! i zostać pod jaką opieką!

(chce się wyrwać — ksiądz czyta)

Puśćcie mnie, puśćcie — i krzyże i księża —
Nikt nas nie złączy — nie znam go za męża —
Przeklinam ciebie — Niech Bóg na twą głowę
Za nową zbrodnią, ześle kary nowe!

(ksiądz wiąże ręce stułą)

Śmierć i męczeństwo — Wiąż ręce kapłanie —
Serc nikt nie zwiąże — on wiecznie zostanie,
Daleki sercu i chęciom daleki.
Nie chcę — odpycham — przeklinam na wieki!
Nie moja wola (do sług) wy wszyscy świadkami —
Gwałt!


(ślub się kończy — Ksiądz rzuca brewiarz na stół, stułę, rozdziera komżę, i odstępuje parę kroków).


Wasil do Halszki

Już po wszystkiém.