Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.
Dymitr.

Spójrzyj; więc do koła —
I mnie nie pytaj. Smutek na mém czole —
Odbił się tylko z tych ponurych twarzy —
Każdy niechętny — Każdy dzikim wzrokiem —
Gniéw rzuca na mnie, w sercu zemstę warzy —
I żona nawet w milczeniu głębokiem,
Jeżeli słowo szepnie jakie z cicha —
Słowem — przeklina — rękoma — odpycha —
Gdzież szczęście moje? — nie widzę go przecie!

(nagle)

Wina tu! wina! — skończyłem lepiéj może —
Wino — milczenie z ust zamkniętych zmiecie —
Potém —

(do Halszki, którą chce uściskać)

małżeńskie czeka na nas łoże —
Precz zgrajo! precz stąd! czekajcie na progu
Gdy klasnę w ręce, jeden z was przybieży! —


(od kilku chwil wchodzą i wychodzą z rozmaitemi przygotowaniami służący — gdy tych słów domawia — już są na stole dzbany puhary cukry, ciasta i. t. p. Słudzy wychodzą przez głąb i drzwi wybite zamykają za sobą.