Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

Biada mu tu na ziemi, biada mu tam w niebie —
Tu go ludzie odrzucą, tam, piekło pochłonie.


Dymitr.

Jam i tego nie winien — jam piérwszy w potrzebie,
Majątkiem wspierał mnichów, klasztory posażył —
Nigdym się przeciw niebu źle czynić nie ważył.
Posłuszny memu Bogu, znoszę cierpień siła,
Nie szemrząc nawet —


Grabarz.

A za jakaż winę!


Dymitr.

Nie wiesz wszystko to jedna kobiéta zrobiła —
Bez woli matki, porwałem dziewczynę,
A matka wiana jéj chciwa,
Uprosiła u Króla śmierć i nędzę moją,
Gdzie umknę, wszędzie za mną szpieg przybywa —
Wrogi za raną, przedemną, wrogi w około stoją,
W kraju gdym prosił przytułku, opieki,
Własne mię druhy wydali nikczemnie —
Wszedłem do obcych pójdę w kraj daleki
I zawsze ścigać będą mnie tajemnie,
Dopóki głowy nie dostaną mojéj —
Póki krew moja ich nie uspokoi.


Grabarz.

Tu cię nie znajdą — przesiedziawszy burzę —