Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

Może nad twoją zlitują się dolą
I ja ci szczęście, życzeniem wywróżę —
A oni wrócić do kraju pozwolą.


Dymitr.

Nigdy! Lecz powiedz samiż tu żyjecie?
Czym tutaj pewien, nikt tu nie wyśledzi?


Grabarz.

Tu!! tak jak gdybyś nie był już na świecie,
My nie powiemy, a nasi sąsiedzi,
Milczą na wieki!


Dymitr.

Dobrze! lecz broń Boże,
Czasem kto z miasta do ciebie przyjść może —
Zobaczy, powie — jak wieść się rozleci,
Znajdą mnie tutaj —


Grabarz.

Jesteś już dzień trzeci.
Czy był kto kiedy? (przypomina)
raz — dziś prawda z rana,
Przychodził Kasper płacząc młodéj żony,
Spytał mię, jama czy już wykopana —
Zapłacił mi i poszedł, lecz tak był zmartwiony,
Że nikogo nie widział ze łzami rzewnemi,
Licząc nawet pieniądze, skradł mi groszy dwoje —