Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

Zdawało się że z żoną miał zstąpić do ziemi,
Bo był jak w pół umarły —


Dymitr.

Tego się nie boję,
Lecz inni, krewni wasi, znajomi —


Grabarz.

Nie wiele!
My biedni — dla bogatych krewni — przyjaciele,
My ich nie mamy, rzadko znajomy zawita,
Nędzarz jaki z pod kruchty szpitalna kobiéta,
Tych nie ma się co lękać. Jeśli się boicie,
Na przypadek

wskazuje na prawo)

tam jeszcze znajdzie się ukrycie.


Dymitr.

Ale wam tu źle ze mną, zawadzam wam może


Grabarz.

Nieszczęśliwy zawadzać miałby — Broń nas Boże!
Nie pożałujem pewnie ni strzechy ni strawy.
Nie zabraknie niczego. — Bóg na nas łaskawy
Ludzie mrą teraz bardzo, jest roboty wiele —
Będzie grosz, każdym groszem chętnie się podzielę.