Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.
Grabarz.

Siostra!


Dymitr waha się.

Nie! —


Grabarz.

Więc matka?


Dymitr.

Uboga dziewczyna —
Kiedy mi wyrok śmierci na głowę włożono —
Uciekałem sam jeden — co chwila — godzina —
Nie męzką łzą w rodzinne poglądałem strony,
Lecz jéj nie było za mną! próżne spodziewanie —
Od przyjaciół, od świata odepchnięty — żony —
Myślałem że ta jedna wierną mi zostanie,
Lecz i tę Bóg odepchnął. —


Grabarz.

Wieleś musiał zgrzeszyć —
Gdy cię niebo tém nawet nie chciało pocieszyć.
Lecz nie skarz się — nie warci jednéj płaczu chwili,
Co w szczęściu byli z tobą, w nędzy opuścili!
Ja — chociaż cię nie znałem chętnie cię przyjmuję,
Tu ci spokojnie, cicho, kilka chwil uleci —
Jesteś biédny — i jam był i dziś litość czuję —