Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Może doznają kiedy nędzy moje dzieci,
I Boska ich też za to wspomoże opieka,
I litość znajdą u cudzego człeka.


Dymitr.

Prawda! łez i wspomnienia nie warta na chwilę.
Opuściła mnie ona! — którąm kochał tyle!
Bez niéj jakby mi mojéj duszy brakowało —
Gorzéj niźli sam jeden, gorzéj niż sam byłem —
Ja byłbym za jéj miłość oddał wieczność całą,
Byłbym za nią dał życie — i ją utraciłem!


Grabarz.

Nie trzeba tak żałować — Słysząc słowa twoje,
Dreszcz mnie wziął mimo woli, jeszcze w życiu całém,
O podobnéj miłości nigdy nie słyszałem!
Oczy ci się tak palą! — Ja się ciebie boję —
Ty straszny jesteś człowiek —

(po chwili)

Ale też nie dziwy,
Musisz bardzo rospaczać, bardzoś nieszczęśliwy!!


Dymitr z ręką na piersiach.

Gdybyś ty zajrzał tutaj! Tu męki i piekła!
Całego świata rospacz w te piersi uciekła —
Całego świata nędze spadły na tę głowę,
Mogęż zimne mieć serce i zimną mieć mowę??