Ta strona została uwierzytelniona.
Głos.
O! puśćże do licha!
Strach mi stać na smętarzu — a i noc nie cicha!
Wiatr świszcze — północ może —
Grabarz.
Czego bać się bracie —
Czy sam jesteś?
Głos.
Sam nie sam — czemu nie puszczacie?
Drżę cały jakbym w wodzie nurzał się po szyję —
I nie wiém jakim cudem do téj pory żyję —
(stuka mocno)
Jeszczem sobie przypomniał, że tu dzisiaj rano,
Niebożkę moję żonę, świeć Hoże, schowano,
A nuż jéj mię uścisnąć jeszcze się zamarzy?
Jak mi Bóg miły umrę — otwórzże mi proszę —
Ze strachu pot mi zimny leje się po twarzy —
Otwórz — otwieraj — dobrą nowinę przynoszę —
Grabarz.
Umarł kto?
Głos.
Wszak się dowiesz, lecz przez drzwi nie powiem.
Grabarz otwierając powoli.
No chodź! —