Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
Głos.

Będęż stać pod progiem —
Czy u was podróżnemu żałują i dachu?


Grabarz.

No! no! puszczę!


Kasper łapiąc go za rękę.

Zmiłuj się! umieram ze strachu!
Nie puszczaj!


Głos.

Czy mnie puścisz proszę w imię Boże


Grabarz idzie do drzwi.

Czekaj!


Kasper.

Skonam z bojaźni — to upior —


Grabarz.

Otworzę —


(Kasper rzuca się drżąc na ławkę naprzód sceny i żegna się ciągle.

Jeśli wam życie miłe, radziłbym wam szczerze —


Głos.

Czekam!


Grabarz idąc.

Idę!