Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

Za mężaby krwi kropli maleńkiéj nie dała —
To ona! to uboga — to moja dziewczyna —
Nad spokojność i szczęście wygnanie wolała
Bezemnie jéj rodzinna nudniała kraina,
Bezemnie — Zbójcy!! bierzcie głowę po téj chwili,
Nie żal mi życia — pierwszy raz szczęśliwy;
Nie chcę większego szczęścia, gdybyście zabili:
Skończyłbym żyć roskosznie.


Grabarz.

To traf osobliwy —
I któż ją wiodł, że twoje znalazła mieszkanie?


Dymitr.

Bóg — serce


Grabarz.

Bóg — to dobrze — ale serce panie
Możeż zastąpić miejsce przewodnika?


Dymitr.

Co?


Grabarz.

Lękam się, zapewne słyszéć gdzie musiała,
Może gadają — a z tego wynika —
Ze wróg może posłyszéć, gdy ona słyszała. —
Jesteś w niebezpieczeństwie — człek co był przez chwilę —
Widział cię rano — mówił —