Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA   VII.
Dymitr sam.
(Chodzi żywo, często ku drzwiom przybliża się i słucha).

Ona za mną goni!
Dla mnie pokój i szczęście i wszystko utraca,
A żona, przyjaciele — nie podali dłoni!
Nędzna, biédna, uboga — gdy mam miecz nad głową,
Przyszła niosąc łzom koniec i pociechy słowo
Biedna! — Pierwsze mi w życiu łzy radości płyną
Pierwszego szczęścia — pierwszych była łez przyczyną! —

(myśli)

Lecz cóż stąd że mnie wierność i cnota pociesza,
Do tego szczęścia tyle rospaczy się mięsza!
O! okropnéj rospaczy na zawsze wygnany —
Na wieki! — myśli straszna — nigdyż te powieki,
Nie powitają zamku rodzinnego ściany?
I rodzinnéj doliny? — wygnaniec na wieki! —
Zawsze! — to być nie może — z piekła, z ziemi, nieba,
Wrócę tam, memu sercu wrócić tam potrzeba —
Tam żyłem — tu jak drzewo od pnia odłamane,
Wśród przyjaźnych cnotliwych ja obcym zostanę.
I nikogo coby mi podał bratnią rękę,
Nikogo coby słowy mojemi powitał,