Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

Z takiego szczęścia tyleż serce zyska,
Że w okropniejszą rospacz na wieki zatonie!
Będę śmierci unikał i życiem się brzydził,
I uciekając wroga będę nosił w łonie,
I chcąc siebie ocalić, siebie nienawidził —
Biada mi! śmierć, przekleństwa, potępienie — piekła!

(zbliża się i stoi u drzwi)

Idą? — Nie — Idą? — Boże, dokądże uciekła?

(słucha)

Słyszę krok jéj — to ona! — nie — Sam wraca może
Jéj nie ma — Jest!... Męczarnie — Idzie — nie — o Boże!



SCENA   VIII.
Dymitr. Mołnia wchodzi naprzód — za nią Grabarz. — Dymitr rzuca się ku niéj i ściskają się długo — Suknie Mołni w nieładzie, twarz zapalona.
Dymitr po długiém uściskaniu.

Ty tutaj Mołnia! Mołnia, padnę na kolana!
Ty szłaś za mną!


Mołnia.

O! Kniaziu, nie dziękuj mi tyle
Ja nie mogłam tam przeżyć — od nocy do rana —
Cierpiałam wiele, wiele — i tak długie chwile —