Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

O! szkoda mi siéroty i jam kiedyś była,
Bez ojca, brata, siostry, bez swoich, bez chatki,
Pókim życia mojego, z twojém nie złączyła —
I tyś mi stał za wszystkich — wszystko — za świat cały,
Tyś mi był ojcem, matką, twój dom, domem moim,
Byłam szczęśliwa!


Dymitr.

Szczęście trwało czas tak mały,
A jam cię pchnął nad przepaść, nad którą dziś stoim,
Jam winien — ja na Boga! niech za nas oboje,
Jednego mnie Bóg karze, piorunem i piekłem,
Nierade swemu szczęściu, chciało serce moje,
Większych skarbów, serc więcéj — a z niemi przywlekłem —
Wygnanie i nieszczęścia — ach! gdybyż dla siebie.
Lecz sam padając Mołnia — pociągnąłem ciebie.


Mołnia.

Mnie! bądź Kniaziu spokojny — jam dziś tak szczęśliwa,
Dziś — o! dziś w mojém sercu taka roskosz gości! —
Zda mi się że to owa chwila się odzywa,
Piérwsza chwila poznania, roskoszy; miłości —
O! jam taka szczęśliwa! — Ta śmierć mnie nie gniecie,
Serce we krwi umyłam i miłość spragnioną,
Jestem z tobą — szczęśliwszy jestże kto na świecie?