Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.
Mołnia.

Jam mu przysięgła i dotrzymam słowa —
Będzie tu wkrótce — Prosiłbyś daremno,
Imienia jego nie pytałam prawie —
Ale cię kocha! — W jakiéj był obawie,
Gdym mu nieszczęścia twoje powiadała,
Jak się radował, kiedym mu mówiła,
Po trudach tylu, żem cię odzyskała!
I pytań różnych narzucał mi siła,
Chociaż odemnie dowiedział się mało


Dymitr.

Więc jest tutaj?


Mołnia.

Jest tutaj — poznał mnie tak snadnie,
U ciebie mnie widywał —


Dymitr.

Więc jeszcze zostało,
Choć jedno serce czyste, wśród tych mętów na dnie.
Jeden się został z tych pochlebców zgrai,
Czemuż nie przyszedł?


Mołnia.

Zapewne się tai,
Żeby ci większą radość, przyniósł niespodzianie.


Dymitr.

Któż on jest? młody? stary? mów — zaklinam ciebie,