Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.
Dymitr.

O! nie wierz ludziom ich dusza głęboka,
Czysta po wierzchu jak jeziora wody,
Spodem muł czarny, w nim lęgną się żmije,
W nim rudych wężów pełzają narody,
Jad, złość, przewrotność na spodzie się kryje!


Mołnia.

Lecz on cię kocha. Ty sam Kniaziu skoro,
Powiesz że prawda — ja się nie omylę,
Mógłżeby mnie oszukać, ja cię kocham tyle,
Ja znam kiedy miłości ogniem oczy gorą —
Ja znam słowa miłości i radość kochania —


Dymitr.

O! często człowiek ich płaszczem osłania,
Brudną swą duszę, brudniejsze zamiary.


Mołnia.

To być nie może —


Dymitr.

O! tak często bywa!
Ten, z kim zamieniasz przyjaźne puhary,
Sciska i — w puhar trucizny naléwa.
Poznałam ludzi! Drogo ich poznanie,
Drogo kosztuje! Dawniéj ja w kobiécie,