Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie bardzo rano ludzie po grabarza biegą,
Wiedzą, że choć się pogrzeb godziną odwlecze
Ani trup, ani grabarz pewno nie uciecze.


Mołnia.

Jednakże nam wygnańcom, trzeba czujénj straży,
Ja tu zasnę gdziekolwiek, a jeśli się zdarzy,
Że dziecięcia twojego w nocy krzyk posłyszę,
Zastąpię miejsce matki, do snu ukołyszę.
Ach! ja nie miałam dzieci!


Dymitr.

Chcesz tu spać koniecznie,
Śpij więc Mołnia, ja pójdę i zasnę na chwilę —


Grabarz.

Jak chce — lecz ja powtarzam, może spać bezpiecznie
Spokojnie jak po śmierci — długo jak w mogile —


Dymitr wychodząc z Grabarzem przez drzwi na prawo.

Ale się Mołnia, próżném nie utrudź czuwaniem,
Zaśnij, jutro nas nowy trud i droga czeka,
Bóg wie dokąd pójdziemy i Bóg wie gdzie staniem,
Bez celu, końca, wędrówka daleka.

(wychodzą).