Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

Ty coś mię katem i zbójcą nazwała,
Dziewczyno! nie my Kniazia Dymitra zgubili —
Nie z naszéj on przyczyny zabitym zostanie.
Tyś mnie tu sprowadziła, szedłem w ślad za tobą,
Tyś zgubiła Dymitra.


Mołnia wyrywając się.

Zlituj się, szatanie! —


Zborowski.

Tyś jego katem nie ja. Dzisiaj ranną dobą
Spostrzegłem cię i znając łatwowierność twoję,
Pod przyjaciela skryłem się imieniem,
Tyś mi sama odkryła tajemnice swoje,
Za tobą szedłem tutaj i błogiém zdarzeniem
Odkryłem czegom żądał. Pod twemi oczyma,
Dymitra pierś rozkrwawię — Dymitra zabiję,
A tobie, że nad życie większéj kary nie ma,
Zostawię nędzne życie!


Mołnia płacząc.

Ja go nie przeżyję!


Zborowski.

Przeżyjesz! patrz! czy widzisz ostrze miecza mego,
Chwila — i będzie leżał na Dymitra głowie.

(śmieje się)

I krople téj krwi drogiéj po mieczu pobiegą —