Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.
Mołnia.

O! on już daleko!


Zborowski idąc.

Zobaczym!


Mołnia.

Był loch długi —


Zborowski.

Loch? — nie! nie ucieką!
To baje — Lecz ja głupi rozmawiam tu, stoję,
I sporzę zasypiając na powinność moję.

(próbuje palcem miecza — do sługi)

Czy ostrzyłeś mi szablę? coś tępa się zdaje?


Sługa (jeden z trzymających Mołnię).

Och! co dzień ci ją ostrzę, włos w kawałki kraje,
Ostra!


Zborowski.

Gdybym go nie miał zabić jednym razem,
Pamiętaj! ty tém samém dostaniesz żelazem,
Słyszysz? idę dziewczyno!


Mołnia wyrywając się.

Idź — nie ma — nikogo —
Boże!