młodego Przemysława Pogrobka, który się był Poznańskiemu Przemysławowi już po jego zgonie narodził. Losy tego sieroty obchodziły go tem mocniej, że własnego syna nie miał, a trzy córki tylko, którym ziemi po sobie oddać nie mógł, bo męzkiej dłoni potrzebowała.
Było więc co robić, i siąść pod dachem na wypoczynek nie mógł ani pomyśleć książe Bolesław, ale to była krzepka i zdrowa natura, do pracy i znoju stworzona, nie przykrząca sobie niemi, zawsze wesołéj myśli, spokojnego oblicza, czystego serca, prostoty wielkiej.
Wśród tych mnogich dworów ówczesnych książęcych w Krakowie, Sieradzu, Poznaniu, Wrocławiu, Lignicy, Opolu, Płocku, Kaliski najmniej oczy ściągał i nie starał się błyszczeć.
Ludzi do wojny sposobnych, Bolesław musiał mieć ciągle, bo mu odetchnąć nie dawano, ale to byli jakby bracia młodsi, jak prawa drużyna i dzieci. Wszyscy z nim żyli na stopie poufałości z poszanowaniem połączonej, którą dobroduszność jego wyzywała i cieszyła się nią. Kochali go bliżsi i dalsi, a choć czasy owe wymagały aby wódz odznaczał się, budził cześć dla siebie, Bolesław mało dbał o to, by się dumnie postawić.
Chodził jak prosty rycerz, nie dbając o piękne zbroje, ani o drogie szkarłaty i bisiory, klejnotów nie lubił, a gdy w domu siedział, nosił się w kożuszku prostym i skórzniach, w czapce starej
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.