Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

żywe i rwało się już z pod stryjowskiej opieki, nie dla władzy — bo dziecko było powolne, ale dla rycerskich popisów.
Książe Bolesław zaś nie puszczał go zawcześnie na wojnę, bo obawiał się i kochał go a jedyny u niego był. Wiedział, że młodego puścić na swobodę, najniebezpieczniejsza rzecz. Wstrzymywał go jak mógł — ale w szesnastu leciech młodzieniaszka naówczas od wojny powściągnąć — gdy ta była każdego książęcia jedynem powołaniem — nie mogła największa powaga.
Tym czasem wiosną 1272 roku, znowu ten Santok, aby się niemcy w nim nie zagnieździli i nie zagospodarowali — trzeba było albo im wyrwać z rąk koniecznie, lub przynajmnej nie dać im w nim chwili pokoju.
Książe Bolesław sam się już na nich wybierał, gdy majowe powietrze wilgotne, na które się rankiem naraził, sprowadziło zimnicę. Zwołano zaraz baby, aby na to radziły, dały mu pić ziele gorzkie okrutnie, zażegnywały, odprawił ksiądz nabożeństwo — a zimnica nie chciała precz. Zawsze łatwiej jej dostać, niż się pozbyć.
Książe na wszystkie cierpienia wytrzymały, że mu to choróbsko okrutnie było nie na rękę, smucił się i niecierpliwił.
Najpiękniejsza pora roku do wyprawy mijała, rozścielały się bujnie zielone trawy, pasza dla