Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

mi się na niej więcej niż książęca czapka... Kto wie? odrodzona korona może!..
Przemko się zarumienił, oczy mu się zaiskrzyły, wtem Bolesław nagle umilkł, spuścił wzrok ku ziemi, posmutniał.
— Wola Boża! wola Boża! — szepnął cicho. Niech będzie jako pragnie i jak wy żądacie, ale strzeżcie go! strzeżcie!
Przemko upadł na kolana i natychmiast porwał się rękę podnosząc do góry, zwrócony ku swoim.
— Wojewodo! Kasztelanie! — krzyknął podniesionym głosem, który brzmiał radością i zwycięztwem. — Na Santok! Na Santok.. choćby dziś jeszcze!!